fbpx

TOP TEN: Horrory

Śledź mnie na fejsbuku!Facebook
Podziel się z innymi! Facebooktwitter

Z racji tego, że dziś w niektórych kulturach (pogańskich  😆 ) obchodzone jest Halloween, chciałbym wrzucić tekst nawiązujący nieco do tych dziwnych zwyczajów. A chyba nic nie kojarzy się z 31 października bardziej niż horrory. No może poza maskaradą. I wydrążoną dynią ze świecą w środku. I dziećmi pukającymi do drzwi sąsiadów. No i jeszcze hasłem: „Cukierek, albo psikus”. Ale poza nimi to już tylko straszenie! A od straszenie już prosta droga do horrorów…

Od razu chciałbym zaznaczyć, że horrory to jeden z najmniej lubianych przeze mnie gatunków filmowych i jeden z najrzadziej oglądanych. Jednak zdarzyło mi się ich w życiu parę obejrzeć. Myślę, że wystarczy do stworzenia tego rankingu  😉

Jeszcze takie wyjaśnienie: to jest lista filmów, które sprawiły, że odczuwałem strach podczas ich oglądania lub świeżo po seansie. Nie brałem tutaj pod uwagę slasherów, które straszą poprzez pokazywanie brutalnych morderstw na ekranie (np. seria „Piła”), pomimo tego, że niektóre mi się bardzo podobały. Dla mnie krew i flaki wylewające się z ekranu to nie są rzeczy, przez które boję się zasnąć. W tym rankingu znalazły się filmy, przy których nie raz serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej czy też zamierało na pół minuty po niezwykle przerażającej scenie.

Czasami filmy potrafią straszyć również samym klimatem, bez specjalnych jump scare’ów. Nie raz samo oczekiwanie na jakiś straszny moment daje bardziej w kość niż sama przerażająca kilkusekundowa scenka. Zazwyczaj w takich horrorach występują zjawiska paranormalne – zjawy, dychy, demony itp. Wychodzę z założenia, że najbardziej straszne jest to czego nie znamy, a w szczególności coś nadnaturalnego. Dlatego właśnie takie, a nie inne filmy znalazły się w moim rankingu.

Po tym małym wyjaśnieniu możemy zaczynać!


 

10. Wrota do piekieł (Drag Me to Hell, 2009, reż. Sam Raimi)

Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest ani jakiś dobry film, ani świetny horror. Jest to dosyć typowe kino grozy, w którym mamy do czynienia z piekielnymi mocami i klątwą. Jednak muszę przyznać, że podczas jego oglądania kilka razy zmroziło mi krew w żyłach. Nawet jakieś 2 lata po jego obejrzeniu, gdy z grupą znajomych przypadkowo zobaczyliśmy zwiastun tego horroru, wszyscy aż podskoczyliśmy ze strachu pod wpływem jednego z jump scare’ów tam zaprezentowanych. Co jak co, ale w tym filmie było kilka momentów, gdy serce podchodziło mi do gardła. Jeśli dodamy do tego śliczną główną bohaterkę, dziwną i przerażającą starą cygankę ze swoim obrzydliwym szklanym okiem oraz intrygującą i niebanalną końcówkę – powstaje film, który potrafi zapaść w pamięć.


9. Głosy (White Noise, 2005, reż. Geoffrey Sax)

Motyw męża, który chce skontaktować się ze zmarłą żoną lub ją odzyskać nie jest czymś nowym w kinie. Twórcy tego filmu wykorzystali ten temat do zrobienia horroru. Z jakim efektem? Moim zdaniem zaskakująco dobrym.

Tym co głównie przeraża widza są… szumy w eterze! Wiem, że to dziwnie brzmi, ale po obejrzeniu tego filmu czasami mam gęsią skórkę, gdy mój telewizor zaczyna śnieżyć, a radio dziwnie trzeszczeć. Główny bohater, grany przez znanego Michael’a Keaton’a, wierzy, że nowoczesna technika pozwala na odbieranie dźwięków i obrazów z innego wymiaru/świata, dzięki czemu możliwe jest porozumiewanie się ze zmarłymi. Chce zatem wykorzystać to, by uciąć sobie pogawędkę się ze swoją zmarłą ukochaną…

Ten film ma raczej spokojne tempo i aby wywołał jak najwięcej dreszczy, podczas seansu należy zwracać uwagę na szczegóły. Polecam oglądać szczególnie na słuchawkach, bowiem dźwięk w tym filmie jest niezwykle istotny.


8. Szepty (The Awakening, 2011, reż. Nick Murphy)

Kolejny film, gdzie bardzo ważną rolę odgrywa klimat. Jak na horror jest on dość nietypowy i szczerze mówiąc, mało straszny. Oczywiście jeśli chodzi o wywoływanie przerażenia w klasyczny dla horrorów sposób, czyli poprzez liczne jump scare’y, obrzydliwe i strasznie wyglądające postacie, bardzo głośne dźwięki, pojawiające się znienacka potwory, goniące głównych bohaterów straszydła itp. Tutaj najbardziej straszy to czego nie widać. Intrygująca zagadka i ponury nastrój tajemnicy powodują, że niemal ciągle mamy gęsią skórkę podczas oglądania.

Młoda kobieta, zajmująca się demaskowaniem fałszywych spirytystów, przybywa do internatu dla chłopców, aby wyjaśnić tajemniczą śmierć jednego z uczniów. Tam przeprowadza swoje testy, aby udowodnić, że tej tragedii nie należy przypisywać żadnych nadnaturalnych przyczyn. Z czasem jednak i ona zaczyna wątpić czy istnieje racjonalne wyjaśnienie tego, co dzieje się Rookford.

Sam internat jest niezwykle klimatycznym, mrocznym i surowym miejscem. Wręcz idealnym do stworzenia odpowiedniego nastroju grozy. Piękna Rebecca Hall gra świetnie i z ogromnym zainteresowaniem śledzimy przebieg jej śledztwa. Podczas seansu w wielu momentach niemal czułem strach głównej bohaterki i często nawet nie zdawałem sobie sprawy, że nawet w mniej przerażających momentach miałem przyspieszone tętno. Jakieś dziwne napięcie towarzyszy widzowi od początku do końca filmu. A nawet i jeszcze trochę po jego zakończeniu. No właśnie, ta końcówka…. Po jej obejrzeniu w głowie pojawia nam się wielki napis WTF??? (z ang. What the f*ck???) To nie tylko niezły i nietypowy horror, ale również film na bardzo dobrym poziomie.


7. Autopsja Jane Doe (The Autopsy of Jane Doe, 2016, reż. André Øvredal)

Ten film oglądałem stosunkowo niedawno i muszę przyznać, że zrobił na mnie świetne wrażenie. Trwa zaledwie 86 minut, ale to naprawdę wyczerpujące minuty. Pomimo spokojnego początku, czujemy w powietrzu, że zaraz coś się wydarzy. Dlatego widz czuje napięcie i ciągle oczekuje, aż zaczną się dziać złe rzeczy. A gdy już to następuje, nie ma potem czasu na wytchnienie. Przeżywanie tego co się dzieje na ekranie jest niezwykle emocjonujące. Sama konstrukcja filmu to dla mnie majstersztyk.

Akcja tego dzieła rozgrywa się w zasadzie tylko w jednym budynku – dużym domu, który jest własnością starszego patologa (nie mylić z patolem :D). Wraz z synem stają przed zadaniem przeprowadzenia sekcji zwłok nieznanej kobiety, której ciało znalazła policja w bardzo zagadkowych okolicznościach. Pierwsza część filmu to obraz profesjonalnie przeprowadzanej sekcji. Mimo wolnej akcji film nie nudzi. Sprawdzając stan kolejnych narządów denatki, patolodzy zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z czymś nienaturalnym. Aż w końcu zaczyna się dziać prawdziwy horror…

Wspaniale wykorzystano tu klaustrofobiczne pomieszczenia starego budynku, grę świateł i cieni w korytarzach. Poczucie uwięzienia powoduje szalejąca na zewnątrz burza, przez co dwaj mężczyźni (a wraz z nimi widz) mają poczucie izolacji. A świetna końcówka, która jak dla mnie była wprost genialna, upewniła mnie w przekonaniu, że to naprawdę bardzo dobry film.


6. Obecność (The Conjuring, 2013, reż. James Wan)

Pamiętam jak wielką furorę zrobiła „Obecność” parę lat temu. Każdy o niej rozmawiał, wszyscy polecali. Reklamowana była jako jeden z najstraszniejszych horrorów wszech czasów. Na wyobraźnię najbardziej jednak chyba działał napis na plakatach: „Na podstawie prawdziwej historii Warren’ów”. Gdy widzimy na ekranie jakąś ostrą jatkę czy złe duchy i demony, które krzywdzą ludzi, to nie boimy się tego tak bardzo, bo zdajemy sobie sprawę, że to nie dzieje się naprawdę. Że to tylko film. Ale gdy już przed seansem jesteśmy informowani, że wydarzenia przedstawione na ekranie miały miejsce w rzeczywistości, to już na starcie jesteśmy bliscy oddania moczu ze strachu. Nie mówiąc już o tym co się dzieje z nami, gdy po obejrzeniu filmu wychodzimy po zmroku z kina i w naszej głowie ciągle jest ta myśl: „Jeśli to zdarzyło się naprawdę, to jest szansa, że mnie też się to może przydarzyć!”

W tej filmowej historii małżeństwo Warren’ów zostaje wezwanych do pewnego domu, aby pozbyć się demona terroryzującego mieszkającą tam rodzinę. Szybko okazuje się, że zjawa jest nawet gorsza od tych trzech irytujących duchów mieszkających z przyjaznym duszkiem Casper’em.

To jest zdecydowanie jeden z tych klasycznych, rasowych horrorów, po których ma się koszmary i  śpi się przy zaświeconym świetle. Jak ktoś lubi się bać i jakimś cudem jeszcze go nie obejrzał – polecam.


5. Egzorcysta (The Exorcist, 1973, reż. William Friedkin) 

Ten film to istna klasyka kina. Dzieło, które pokazało jak powinno się straszyć widza. Większość nowych horrorów nie dorasta mu nawet do pięt. Efekty specjalne zostały tak genialnie zrobione jak na tamte czasy, że widzowie w kinie byli totalnie przerażeni oraz zszokowani i nie mogli uwierzyć, że mają do czynienia z fikcją. Niektóre sceny, m.in. ta z obracającą się głową, są tak kultowe, że nawet współcześnie wykorzystywane są w różnych memach. Ciężki i ponury klimat tego filmu wręcz zgniata oglądającego. A mocne sceny z szalejącą, opętaną przez diabła dziewczynką naprawdę ryją banię.

Mamy tutaj bardzo szokującą i kontrowersyjną historię opętania dziewczynki przez diabła. Jej matka początkowo myśli, że dziwne zachowanie córki jest spowodowana jakąś dziwną chorobą (pierwsza miesiączka? :D). Szybko okazuje się, że wyniki badań lekarskich wskazują, że jest zdrowa. Dopiero młody ksiądz sugeruje kobiecie, że jej dziecko jest opętane przez szatana. Aby go wypędzić niezbędna jest pomoc doświadczonego egzorcysty. Tak w skrócie można przedstawić opis tego dzieła. Jednak nie oddaje on za bardzo czym ten film tak naprawdę jest. Warto zobaczyć jak dwóch duchownych toczy ciężki bój o duszę dziewczynki i poznać finał tego pojedynku…

Ten klasyk w wielu innych rankingach najstraszniejszych filmów zajmuje czołowe pozycje. Jest to pierwszy horror nominowany do Oscara. Według mnie pozycja obowiązkowa nie tylko dla horrorożerców, ale dla każdego kinomana!


4. Jestem legendą (I Am Legend, 2007, reż. Francis Lawrence)

Ten tytuł to zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów ever! Świetna rola Will’a Smith’a, postapokaliptyczny świat i przytłaczające uczucie wyobcowania, samotności i izolacji – to rzeczy za które uwielbiam to dzieło. Jest dopiero na czwartej pozycji tylko dlatego, że jako film grozy nie straszył mnie tak bardzo jak inne. Ale za swoją fabułę, emocje jakie towarzyszyły mi oglądając go i niezwykle wzruszające momenty, jest zdecydowanie najlepszym filmem w całym tym rankingu.

Bardzo trudno nie współczuć facetowi, który żyje sam w zrujnowanym mieście Nowy Jork, po tym jak wszyscy jego mieszkańcy zostali zamienieni w krwiożercze bestie. Za wszelką cenę stara się stworzyć lek mogący odwrócić mutację i dzięki temu uratować ludzkość. Niezwykle mocno dopingowałem tego gościa i bardzo przeżywałem każdą jego porażkę…

A jeśli chodzi o straszenie, to muszę przyznać, że śledząc wędrującego po zmroku głównego bohatera, można się niemal poczuć, jakby się było w jego skórze. Poczucie zagrożenia ze strony mutantów jest wręcz przytłaczające. A gdy już następuje z nimi spotkanie oko w oko, nie jest to zbyt przyjemne i miłe doświadczenie…


3. Shutter – Widmo (Shutter, 2004, reż. Banjong Pisanthanakun, Parkpoom Wongpoom)

Każdy chyba oglądał kiedyś jakiś azjatycki horror. Jakiś przedstawiciel filmów grozy z bohaterami ze skośnymi oczami musiał się obowiązkowo znaleźć w moim rankingu. Moim zdaniem oryginalny japoński „The Ring” bardzo brzydko się zestarzał i teraz bardziej śmieszy niż straszy, dlatego w zamian chciałbym przedstawić Wam „Shutter”. Niech Was nie zwiedzie to, iż jest tajlandzkiej produkcji. Gdy go oglądałem jeszcze w szkole średniej, zrobił na mnie ogromne wrażenie. A wskazówka na czujniku mierzącym mój poziom strachu wielokrotnie zaczynała wariować…

Zaczyna się może i dosyć banalnie: para potrąca śmiertelnie kobietę, a później zaczynają się dziać dziwaczne i straszne rzeczy. Potem film nie dość, że robi się bardzo przerażający, to jednocześnie i ciekawy. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych pozycji w swoim gatunku. A jak przypominam sobie nawet teraz końcówkę tego dzieła to mam dreszcze… Azjaci potrafią robić naprawdę straszne horrory! Dodatkowym atutem jest także mieszanie się dalekowschodniej kultury, tradycji wierzeń z zachodnim stylem życia, które możemy obserwować w tego typu produkcjach.


2. 1408 (2007, reż. Mikael Håfström)

Uwielbiam takie filmy jak ten! Gdzie granica między paranoją a rzeczywistością się zaciera. Gdy widz nie ma pojęcia czy to co widzi na ekranie się dzieje naprawdę, czy to tylko halucynacje głównego bohatera. 

Film to adaptacja opowiadania Stephena Kinga, a ten pisarz potrafi wymyślić naprawdę ryjące banie historie… Mamy głównego bohatera, który pisze książki o tym jak obala straszne mity związane z paranormalnością różnych znanych miejsc. W końcu przybywa do pewnego przeklętego hotelowego pokoju. Po zamknięciu w nim zaczyna się istne szaleństwo… 

Pamiętam dobrze, że nawet gdy oglądałem drugi raz ten film, robił na mnie ciągle niezwykłe wrażenie. Wizja pokoju, który miesza ludziom w głowach i zmusza do samobójstw jest według mnie świetna! John Cusack doskonale sprawdza się w roli odchodzącego od zmysłów cwaniaka. A to co się dzieje w pokoju nie tylko straszy, ale i w pewnym sensie fascynuje. Nie wiem co mogę jeszcze napisać, oprócz tego że film jest świetny!


1. Paranormal Activity (2007, reż. Oren Peli)

Może i nie defekowałem ze strachu przy tym filmie, ale byłem bliski. Dlatego przed jego seansem proponuję nie ubierać eleganckich spodni. Natomiast w pierwszą noc po obejrzeniu zalecam użycie zamiast prześcieradła folii nieprzepuszczalnej. Chyba, że przemoczone łóżko to dla Was nie problem.

Dla mnie „Paranormal Activity” było czymś nowym i niespotykanym. Paradokumentalny charakter filmu kupił mnie całkowicie. Amatorskie nagrania jednego z bohaterów zrobiły na mnie większe wrażenie niż najbardziej profesjonalne filmy z masą efektów specjalnych. Kurczę, chyba przy żadnym innej produkcji tak się nie bałem, zarówno w trakcie jego oglądania jak i nawet kilka wieczorów po seansie.

Całą akcję i fabułę poznajemy z taśm nagranych przez partnera głównej bohaterki. Wszystko jest odpowiednio zmontowane, że widz ma wrażenie jakby wydarzenia zarejestrowane przez kamerę wydarzyły się naprawdę. To chyba przez ten pseudo realizm człowiek odbiera każdy bodziec o wiele bardziej niż przy „normalnych” produkcjach.

Można zarzucać temu filmowi momenty nudy. Ale bez tych spokojnych fragmentów te mocniejsze nie robiłyby takiego mocnego wrażenia. W tym dziele twórcom udało się stworzyć taki klimat i tak wciągnąć widza, że na widok otwierających się drzwiczek od szafki serce wybija nam losowy utwór Skrillex’a. Sama końcówka również robi świetną robotę i ryje się mocno w głowie.

Jako ciekawostkę dodam, że koszt produkcji tego filmu to ok. 15 tys. dolarów. Natomiast w samych Stanach Zjednoczonych zarobił ponad 100 milionów $!


I to by było na tyle. Pewnie i tak dziś nie dam rady zasnąć… A jakie są Wasze ulubione horrory? Czy w ogóle je lubicie?

Śledź mnie na fejsbuku!Facebook
Podziel się z innymi! Facebooktwitter
Znajdź mnie na Facebook\'u!