fbpx

TOP TEN: Lektury szkolne

Śledź mnie na fejsbuku!Facebook
Podziel się z innymi! Facebooktwitter

Dla niektórych to już w zasadzie koniec wakacji, dla innych dopiero połowa. Inni natomiast mają wakacje całe życie, a jeszcze inni nie mają ich wcale. W każdym razie rozpoczęcie roku szkolnego już blisko, a ja chciałbym przedstawić listę dziesięciu moich ulubionych lektur szkolnych. Z oczywistych względów umieszczę tutaj tylko te dzieła, z którymi osobiście się zetknąłem. Na moją listę mogą trafić książki, których obecnie nie ma w kanonie lektur, ale które się tam znajdowały, gdy uczęszczałem do szkoły podstawowej, gimnazjum (tak, byłem gimbusem, ale nie chcę o tym traumatycznym przeżyciu rozmawiać) oraz technikum. Tym wpisem chciałbym pokazać, że nie wszystkie lektury są słabe, niezrozumiałe i ciężko się je czyta. Są wśród nich prawdziwe perełki, które nie tylko wypada znać, ale kontakt z którymi daje prawdziwą przyjemność. No to odliczamy…

 

10. „Świętoszek” Molier

Molier jest mistrzem komedii. Jego utwory czyta się lekko i przyjemnie, a fabularne twisty nie raz robią wrażenie. W Świętoszku mamy do czynienia z pełną komizmu intrygą, wymyśloną przez tytułowego bohatera, czyli Tartuffe’a. Jest on uosobieniem obłudy i hipokryzji, fałszywej skromności i bezczelności. Człowiekiem potrafiącym zmanipulować niektórych ludzi, którzy zaślepieni jego pozorną cichością i prostotą, są w stanie zrobić wszystko czego od nich oczekuje. Ci jednak, którzy nie są oślepieni jego udawanym uniżeniem, starają się bezskutecznie obnażyć jego prawdziwą naturę…

Molier potrafi w pełny humoru sposób przekazywać pewne prawdy o obyczajowości ludzi, bawiąc uczy i moralizuje, ale robi to w bardzo subtelny sposób. Sam twórczość tego francuskiego komediopisarza zacząłem najbardziej doceniać już na studiach, gdy w pewnym okresie dosyć często relaksowałem się w parkach czytając jego dzieła. Ale już w szkole średniej doceniłem lekkość i humor Świętoszka, dzięki czemu ta pozycja otwiera mój ranking.


9. „Szatan z siódmej klasy” Kornel Makuszyński

Wspaniała książka, kojarząca mi się bardzo z dzieciństwem. Pamiętam jak próbowałem identyfikować się z głównym bohaterem, Adasiem, który był bardzo inteligentnym, bystrym i pełnym optymizmu chłopakiem. Wartka akcja, przygoda, wątek kryminalny – to wszystko sprawia, że czyta się to znakomicie i trudno się od tej książki oderwać. Moim zdaniem wspaniała pozycja dla młodych chłopców lubiących zagadki, tajemnice i trudne sprawy do rozwiązania. 

Pamiętam jak zazdrościłem głównemu bohaterowi tych przygód i sam marzyłem o tym by rozwiązywać takie zagadki, z którymi nie radzili sobie nawet dorośli. Mamy w tej książce nawet wątek bliski każdemu dojrzewającemu chłopakowi, czyli zauroczenie osobnikiem płci pięknej  😀 Kurczę, mam spory sentyment do tej książki… Aż chciałoby się znów do niej wrócić…


8. „Lalka” Bolesław Prus

„Lalka” jest uważana za polską powieść wszech czasów. Trudno się z tym nie zgodzić patrząc na jej ogromną popularność, zwłaszcza wśród licealistów. Tematy związane z tym dziełem Bolesława Prusa były wybierane najczęściej na ustną maturę. Również jeśli chodzi o pisemną część, maturzysta mógł być prawie pewny, że będzie musiał interpretować wybrany fragment „Lalki”. 

Lektura ta jest czasami wprost wbijana do głowy uczniom, a że jest to bardzo obszerna książka, to i to wbijanie dosyć długo trwa. Tym bardziej, że wielu przyszłym maturzystom nie chce się jej czytać lub też nie może znaleźć na to czasu. A szkoda, bo jest to dzieło wybitne. Jego uniwersalność, wielowątkowość i wielowarstwowość sprawiają, że w każdym okresie historycznym znajdzie się w nim aktualne prawdy, a czytelnik w każdym wieku znajdzie tu coś dla siebie. 

O czym jest ta książka? Krótko mówiąc: o wszystkim. O polityce, społeczeństwie i postępie. O człowieku i wartości jego życia. Porusza temat szeroko pojętej miłości. Traktuje o marzeniach i dążeniu do ich spełniania, o człowieku, który ze wszystkim dobrze sobie radził, oprócz spraw damsko-męskich… 

Lektura szczególnie obowiązkowa!


7. „Inny świat” Gustaw Herling-Grudziński

Ta książka to wspomnienia autora z sowieckiego łagru w Jercewie pod Archangielskiem. Jej lektura jest bardzo przejmująca, ale też przerażająca. Roi się w niej bowiem od przykładów, jak okrutny może być człowiek dla człowieka. Byłem wstrząśnięty i poruszony historią autora i innych więźniów, którzy starali się przetrwać w tych beznadziejnych warunkach. Katorżnicza praca i fatalna mroźna aura to tylko część okropieństw, z którymi musieli się zmagać. Głód i powszechne bestialstwo potrafiły odbierać tym ludziom człowieczeństwo. Dla wielu liczyło się tylko przetrwanie, dla innych nawet własne życie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. 

Wiele jest książek o holokauście, wiele wspomnień więźniów obozów koncentracyjnych, natomiast tragedia sowieckich gułagów nie odbija się w świecie wielkim echem. Nie można zapominać o tych wszystkich Polakach, którzy nawet jeszcze przed wojną, byli katowani i mordowani na wschodzie. Dlatego „Inny świat” jest według mnie bardzo ważną książką, którą powinien poznać każdy Polak. 


6. „Mały Książę” Antoine de Saint-Exupéry

Kultowe arcydzieło literatury światowej. Miliony egzemplarzy wydane w ponad 250 językach i dialektach. Ciągle odświeżane wydania, a nawet realizacja filmu na podstawie tej książki sprawiają, że jej popularność tylko rośnie. Z pozoru jest to cienka książeczka dla dzieci. I gdy jest się dzieckiem, spełnia tę rolę idealnie. Ale gdy nie jest się już dzieckiem, okazuje się, że jest zdecydowanie czymś więcej niż bajką dla najmłodszych. A po upływie kolejnych lat naszego życia ze zdumieniem odkrywamy, że jest w niej zdecydowanie więcej wartości, niż przypuszczaliśmy. 

Jest coś niesamowitego w tym, że tę lekturę szkolną można odkrywać wciąż na nowo. Niezbyt długa, ale treści w niej tyle, że starczy do końca życia. Gdy po nią sięgam, budzi się we mnie małe dziecko i ogarnia jakiś dziwny smutek. Może to sentyment za dzieciństwem, a może żal że nie spotkam Małego Księcia, i że nie potrafię widzieć mojego świata jego oczami…


5. „Kamienie na Szaniec” Aleksander Kamiński

To jedna z pierwszych książek traktująca o II Wojnie Światowej z jaką miałem styczność. A była nią dlatego, że przeczytałem ją jeszcze w podstawówce, a w gimnazjum gdzie była omawiana tylko ją sobie odświeżyłem. Pamiętam jak w trakcie jej lektury zapałałem chęcią zapisania się do harcerstwa, albo chociaż stworzenia paczki chłopaków, przeżywających razem ciekawe przygody. Pamiętam jak w myślach przenosiłem się do czasów w jakich toczyła się akcja książki i robiłem to co bohaterowie Szarych Szeregów. Co więcej, moja dziecinna nieświadomość sprawiała, że zazdrościłem Rudemu, Alkowi i Zośce, że mieli szansę robić tak odważne rzeczy… Smutna końcówka książki była niczym lodowaty prysznic na moją gorącą, chłopięcą głowę…

Najsmutniejsze w tej książce jest to, że przedstawia prawdziwe losy dzielnych i odważnych chłopaków, którzy pomimo młodego wieku nie wahali się oddać za ojczyznę wszystkiego co mieli. Właśnie takie powinny być lektury! Uczące prawdziwych wartości, odnoszące się do tragicznej historii naszego narodu, dające przykład najwłaściwszego postępowania. Takie, które czyta się z zapartym tchem, przeżywając mocno losy bohaterów. Takie po których przeczytaniu refleksje nasuwają się same, bez potrzeby interpretacji na lekcjach w szkole…


4. „Hobbit, czyli tam i z powrotem” John Ronald Reuel Tolkien 

Jeśli chodzi o tę książkę, to muszę się do czegoś przyznać. Za nic nie mogę sobie przypomnieć czy była ona omawiana na zajęciach w mojej podstawówce. W moim rankingu jednak znaleźć się musiała, ze względu na jej fantastyczność! 

Ta świetna książka fantasy jest wprowadzeniem do obszernej trylogii „Władca Pierścieni”. Jest mniej rozbudowana, mniej złożona, ale tak samo świetna! Znakomicie nadaje się właśnie dla dzieci w podstawówce, które po kontakcie z nią poczują czy fantasy to jest to co im podchodzi czy nie. Jest to dzieło bardziej klasyczne od „Harrego Pottera”, gdzie mamy przemieszanie świata rzeczywistego z tym fantastycznym. W „Hobbicie” cała akcja rozgrywa się w świecie wymyślonym przez geniusza pióra – J.R.R. Tolkiena, który jest ojcem współczesnej literatury fantasy. 

Mamy tutaj historię jednej wyprawy. Niezwykłej wyprawy, pełnej niesamowitych przygód. Obfitującej w sukcesy i porażki, radości i smutki, spokój i strach. Głównym bohaterem jest hobbit – człekokształtne stworzenie nad wyraz lubujące się w spokojnym życiu w swej norze. Z całego Śródziemia, hobbit to istota po której najmniej spodziewano by się wyruszenia w niebezpieczną podróż. A jednak to właśnie Bilbo Baggins pewnego dnia przekroczył próg swojego domu i wyszedł na zewnątrz (po ingerencji czarodzieja Gandalfa), co dało początek najwspanialszej, najbardziej rozbudowanej i epickiej historii w całej literaturze fantasy. Gdyby Bilbo nie opuścił swojego domku, nie byłoby Władcy Pierścieni. Nie byłoby też świetnych filmów Petera Jacksona, a dzieciństwo wielu milionów ludzi na całym świecie nie byłoby takie samo. Hobbit, czyli tam i z powrotem” to cudowna historia od której wszystko się zaczęło…


3. „Chłopcy z Placu Broni” Ferenc Molnár 

Ta książka wyjątkowo kojarzy mi się z chłopięcymi latami beztroski, z ganianiem z chłopakami, organizowaniem „band” i prowadzeniu „wojen”. Doskonale przedstawiony jest w niej właśnie ten „chłopięcy świat”, relacje między kolegami, sposoby na zdobywanie uznania i szacunku reszty bandy. Postaci są wykreowane tak świetnie, jakby autor przeniósł je idealnie z rzeczywistego podwórka. Język bohaterów i ich zachowania są bardzo naturalne, dzięki temu przy czytaniu tej książki miałem wręcz pewność, że gdzieś tam, czy to w Polsce czy w innym kraju, są chłopcy w moim wieku, którzy spędzają czas dokładnie tak jak ci z książki. 

I muszę wspomnieć o żuciu kitu  😀 Mimo iż to zajęcie wydaje się obrzydliwe (chłopcy przeżuwali na zmianę w swych ustach tą samą porcję kitu), to świadczy ono o mocnej, męskiej więzi pomiędzy bohaterami. Rzucie kitu było zarazem obowiązkiem, jak i okazaniem lojalności całej ekipie. Nie chcecie wiedzieć co ja żułem, będąc pod wrażeniem tej książki…

„Chłopcy z Placu Broni” to napisana prostym językiem opowieść o godności, braterskości i odwadze. A na samo wspomnienie o smutnym zakończeniu, wielka gula staje mi w gardle. Ta książka, to moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla każdego chłopca, w którym zaczyna kształtować się prawdziwy mężczyzna!


2. „Robinson Crusoe” Daniel Defoe 

Byłem małym smarkaczem, chodzącym do pierwszych klas podstawówki, gdy znalazłem w domu pewną styraną już książkę. Była dosyć mocno poniszczona, tak że nie było nawet okładki ani strony tytułowej. Postanowiłem jednak zacząć ją czytać, nie wiedząc nawet jaki ma tytuł. Już po kilkunastu stronach wiedziałem, że to najlepsza książka jaką do tamtej pory czytałem. 

Historia faceta, który po rozbiciu statku trafia na bezludną wyspę, gdzie musi walczyć o przetrwanie totalnie mnie zafascynowała. Kibicowałem głównemu bohaterowi z całego mojego chłopięcego serca, przejmowałem się ogromnie każdym napotkanym przez niego problemem. Z jednej strony chciałem, żeby już w najbliższym rozdziale udało mu się opuścić wyspę, a z drugiej pragnąłem, by ta niesamowita historia nigdy się nie skończyła. Pamiętam jak będąc pod wrażeniem tej książki nie mogłem zasnąć, wyobrażając sobie, że to ja jestem na tej wyspie i to ja staram się przetrwać. W swoich fantazjach radziłem sobie nawet lepiej niż sam Robinson oraz byłem zdecydowanie szczęśliwszy od niego. Obudziło się we mnie wręcz chore pragnienie by znaleźć się sam na skrawku lądu, pośrodku oceanu, by udowodnić sobie i innym, że jestem w stanie przeżyć. 

Moja prawdziwa historia…

To pragnienie było tak silne, że pewnego dnia wziąłem jakąś drewnianą beczkę i ruszyłem nad Wisłę. Postanowiłem płynąć w tej beczce tak długo, aż wreszcie znajdę się na oceanie. I płynąłem. Płynąłem bardzo długo, pewnie z 4815162342 dni. W czasie tej podróży skończyłem szkołę, przyjąłem sakrament bierzmowania, a nawet się ożeniłem. Wreszcie dobiłem do lądu. Ku mojemu zdziwieniu, okazał się on zamieszkały przez grupę tubylców – kanibali. Uprzedziłem ich poczynania i zjadłem ich pierwszy. Nie musiałem budować sobie chaty, bowiem zająłem mieszkania mojego posiłku.

Na swej wyspie żyłem sobie z 50 lat, ciągle ją rozwijając. Stworzyłem nawet własną cywilizację, a w przyszłym roku planujemy pierwszy załogowy lot na Marsa. Zastanawiam się, czy nie polecieć i nie rozpocząć kolonizacji innej niż Ziemia planety. Jednak oprócz mnie, żyłoby tam na początku jeszcze 3 inne osoby, co niezbyt mi się podoba, ponieważ nie lubię takiego tłoku. Wolę raczej samotność. Niestety, moja drewniana beczka przegniła i nie mam jak przetransportować się na inną bezludną wysepkę. Jestem więc skazany na życie wśród tego co stworzyłem, a to jest cholernie dobijające. Wkładam więc ten wpis na bloga w butelkę i rzucam ją w bezkresny ocean, mając nadzieję, że ktoś go przeczyta i polajkuje 😎  

Historia Robinsona Crusoe jest klasyką, znaną na całym świecie. Tragedia człowieka pragnącego wrócić do cywilizowanego świata, ale zajętego układaniem sobie życia na bezludnej wyspie, budzi pierwotne, męskie emocje. Robinson na wyspie, niczym Adam w Raju musi dbać własnymi rękami o wszystko co go otacza. Uprawia rolę, poluje, zbiera pożywienie, buduje, odkrywa, nadaje imiona temu co nienazwane, bada i tworzy nowe rzeczy. Chyba właśnie do takich zadań mężczyzna jest powołany i czuję potrzebę spełnienia się w nich. Dlatego uważam, że „Robinson Crusoe” autorstwa Daniela Defoe jest kolejną świetną książka dla chłopców. 


1. „Zbrodnia i kara” Fiodor Dostojewski 

Doszliśmy w końcu do pierwszej pozycji w moim rankingu. „Zbrodnia i Kara” to książka, która wessała mnie do swego otworu gębowego, pogryzła, przeżuła, następnie wypluła, a ja się pozbierałem, otrzepałem i wszedłem do jej ust ponownie, aby przeżyć to jeszcze raz. Gdy już byłem na wpół strawiony, dalej mi było mało!

Mój pierwszy kontakt z tą książką miał miejsce, gdy byłem gdzieś pomiędzy podstawówką a gimnazjum. Polecił mi ją starszy znajomy, pracujący wtedy na stażu w bibliotece publicznej, w której często bywałem. Przekonał mnie mówiąc, że to historia o mordercy, który siekierą zabija kobiety. Gdy zacząłem ją czytać, ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że opis kolegi był bardzo mylący. Co prawda na początku książki dochodzi do morderstwa, ale później wydawało mi się, że niewiele się dzieje. Odrzuciło mnie od tej historii. Nie odpowiadał mi język, styl pisarski, długie opisy oraz ciągłe przemyślenia głównego bohatera. Poddałem się. Byłem ewidentnie niegotowy, aby docenić to dzieło. Byłem zbyt głupi i niedojrzały, by móc odkryć jego psychologiczną głębię.

Najpierw odrzuciłem, potem pokochałem…

Wszystko zmieniło się parę lat później, gdy w szkole średniej musiałem zmierzyć się ze „Zbrodnią i karą” po raz drugi. Podchodziłem do pojedynku z nią z przekonaniem, że teraz muszę zwyciężyć. Ta walka jednak po kilku stronach zamieniła się we wspólną, przyjacielską wędrówkę, której nie chciałem przerywać. Sam nie wiem jak to się stało, ale momentalnie wsiąkłem w klimat powieści Dostojewskiego. To co wcześniej mnie odpychało, teraz przyciągało ze zdwojoną siłą!

Czasy carskiej Rosji, piękny Petersburg, gęsty klimat i makabryczna zbrodnia. Wojna na charaktery pomiędzy mordercą, a sędzią śledczym. Psychiczna degradacja głównego bohatera, nie radzącego sobie z konsekwencjami swoich uczynków. Niezwykle smutne wątki poboczne. Wspaniały styl i język pisarski Fiodora Dostojewskiego. To wszystko sprawiło, że pokochałem tę książkę. Ten ciężki, psychologiczny dramat jest według mnie arcydziełem literatury światowej. Pokazuje on doskonale jak dokonana przez człowieka zbrodnia wpływa na jego umysł, na jego myśli, na jego duszę. Jak wyniszczające mogą być wyrzuty sumienia, pomimo tego iż racjonalnie swój czyn usprawiedliwiamy. Sami sobie często zadajemy w ten sposób o wiele większą karę niż tą na jaką zasługujemy…

Ponury i ciężki klimat tej książki jest wręcz przytłaczający. Wyraźnie widać, że trudne doświadczenia życiowe autora mocno wpłynęły na jego twórczość. Świat Dostojewskiego jest światem pełnym zła, chciwości, brudu i nędzy, ale w którym jest też miejsce na odrobinę ludzkiej dobroci i prawdziwej, bezinteresownej miłości.

Po przeczytaniu tej lektury szkolnej, Dostojewski stał się jednym z moich ulubionych pisarzy i chętnie sięgam po jego dzieła (których mam jeszcze sporo do przeczytania).


Wyjaśnienie

Jeszcze na koniec małe wyjaśnienie. Listy lektur w różnych szkołach mogły się nieco różnić, dodatkowo dochodzą również lektury z zakresu rozszerzonego. Ja wybierałem tylko spośród tych, które sam przerabiałem na zajęciach języka polskiego. Jest natomiast sporo książek, które są lub były szkolnymi lekturami i które bardzo cenię, lecz poznałem je nie jako lektury (i być może przez to podszedłem do nich bez uprzedzeń). Wymienić tu mogę chociażby „Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa, „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza, „Stary człowiek i morze” Ernesta Hemingway’a, „Dywizjon 303” Arkady Fiedlera, „Pan Samochodzik i Templariusze” Zbigniewa Nienackiego, książki Alfreda Szklarskiego czy „Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkiena (ku mojemu zdziwieniu to była lektura przed 2008 r.).

I co Wy na to?

I tak oto kształtuje się mój prywatny ranking najlepszych lektur szkolnych. Dziwicie się, że nie ma w nim miejsca dla „Ani z Zielonego Wzgórza”? Może nie była jedną z moich ulubionych lektur… a może po prostu wstydziłem się ją wstawić? Możecie zgadywać :mrgreen:  Kurczę, przy tworzeniu tej listy lektur naszła mnie wielka ochota by do niektórych z nich wrócić i kolejny raz spotkać się z moimi ulubionymi bohaterami i przeżyć z nimi coś niesamowitego… 

To już jest koniec. Możecie iść. Albo możecie też napisać jakie są Wasze ulubione lektury  😉 

Śledź mnie na fejsbuku!Facebook
Podziel się z innymi! Facebooktwitter
Znajdź mnie na Facebook\'u!